"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

niedziela, 29 maja 2011

Końcówkowo- majowe łupy biblioteczne i książka za dniówkę:)


1) od góry "Książka" Mikołaj Łoziński (wypożyczona z innego źródła)
2) "Mała Ikar" Helen Oyeyemi
3) "Kolonie Knellera" Edgar Keret (to mój debiut w twórczości Kereta, od pierwszych zdań wiem, że udany wielce)
4) "Taki piękny poranek" Melania Mazzucco
5) "Bornholm,Bornholm" Hubert Klimko-Dobrzaniecki.

Kolejny zakup książkowy pt: jeden dzień pracy dla książki. Tak jak sobie postanowiłam jeden dzień pracy, jedna dniówka (najmniejsza z możliwych) zostaje przeznaczona na książkę lub książki w zależności od ceny. W tym miesiącu wydałam mniej, tak jakoś wyszło. Oto moja radość:
Po "Pogrzebie wróbla" tej samej autorki w końcu przyszedł czas na następną jej książkę.

Nie martwię się zbytnio, że w tym miesiącu tak skromnie, bo za to w czerwcu kupię sobie więcej książeczek. A skąd taka beztroska w tej materii? a z soboty, tej która przeminęła:). Bardzo lubię pracować sobie 3 godzinki i dostawać za to pieniążków jak za 5 dni normalnej pracy:)) A jeszcze w przyszły weekend 10 godzin fuszeczki:) Lubię Dzień Dziecka, w Dzień Dziecka się fajnie zarabia:))

sobota, 21 maja 2011

"Koniec świata" jak mawiał pan Popiołek:)

Co mówi pan Popiołek w 44 sekundzie fragmentu serialu "Dom"?

No wiadomo, że wypowiada swoje słynne "koniec świata":))
No właśnie koniec świata. Powiadają, że ma nastąpić za 20 minut (w naszej części świata, bo w innych już dawno nastąpił hihi). Czekam na niego, na ten koniec niecierpliwie, byłoby bowiem ciekawym doświadczeniem uczestniczyć w takim doniosłym wydarzeniu, jakim koniec świata niewątpliwie jest:)

Pierwszy koniec świata przepowiedziano na 31.12.999, kiedy ów nie nastąpił lud w Rzymie zaczął świętować. Była to pierwsza impreza sylwestrowa, nazwana tak potem od imienia panującego wówczas Sylwestra II. W sumie dobrze się stało. Dzięki tej przepowiedni mamy Sylwestra:)

Drugi koniec świata rok 1412. Ten koniec świata przepowiedział Św. Wincenty z Ferrary.

Trzeci koniec świata miał nastąpić w 1914, może 28 czerwca? Tak to był mały koniec świata. Koniec świata ówczesnego. Świat po I wojnie światowej już nigdy nie był taki sam, owszem.

Kolejny koniec świata miał mieć miejsce 31.12.1999 roku. Data od zwiastującej pierwszy koniec różni się tylko jedną cyferką- zabawne:)

          ****     ****    ****    ****    ****    ****    ****    ****    ****    ****    ****    ****

Godzina OSIEMNASTA WYBIŁA świat się nie skończył. Trwa sobie w najlepsze. Słońce świeci, oczy mnie pieką, płytka Oszibarack mi pogrywa, a zielona herbatka czeka cierpliwie na zalanie. Zaraz wanna napełni się wodą i mną, a moje uszy chwil parę później wypełnią się gwarem rozmów,a nogi tańczyć będą radośnie:) Usta moje beztrosko będą mogły zacytować pierwsze zdanie wiersza "Sobota" A. Bursy "Boże jaki piękny wieczór..." sweet:))

Następny najbliższy koniec świata już niedługo bo 21.12.2012, szansa na następny nadejdzie w 2060, a jeszcze następny 16.03.2880 (nikt nie ma pewności czy w owym 2880 roku ktoś będzie używał jeszcze nazwy marzec, czy w ogóle będą miesiące hihi ale to szczegół naprawdę:)

Zatem odwołujemy This is the end:)))

P.S tysiące ludzi w jednym czasie przeżywa z różnych przyczyn swój prywatny koniec świata. To jest ważne.

Pozdrawiam. Idę zalać herbatkę:))

środa, 18 maja 2011

Cykl: Dźwięki popołudniowej piosenki: JOY DIVISION.

31 lat  temu w nocy z 17 na 18 maja popełnił samobójstwo Ian Curtis lider zespołu Joy Division. Należy mu się pamięć. Najbardziej znany numer Joyów:)

Zainteresowanym polecam film "Control" świetnie zrealizowane i zagrane mroczne kino, obiektywnie dobre kino w dodatku.


A tu numer, który leci w tle:) Za każdym razem jak go słyszę mam ciary na plecach.

sobota, 14 maja 2011

"Tako rzeczy moje"- czyli 3 rzeczy, których nikt inny nie ma:))

Jestem w posiadaniu 3 rzeczy, których nikt inny mieć nie może:) Nawet jeżeli ktoś posiada podobną rzecz, to nie ma siły, żeby była ona identyczna. No chyba, że posiadacz/czka owej rzeczy myśli i czuje tak samo w 100%  jak ja (czyli jest mną) i ma mojego męża, którego rękoma owe rzeczy zostały zrobione:))) Możliwe to raczej nie jest hihi

WYJĄTKOWOŚĆ RZECZY-jeden:

Wyjątkowej urody zakładka do książek. Zakładka twarda, bardzo wytrzymała, skora do zgubienia się, dlatego używana tylko w domu. Bo nie wiem jakby mi się zgubiła to co? smutek wielki,a po cóż się smucić?

I zagadka z tych co to banalne są: kto mi się wtrynił na zakładkę?

WYJĄTKOWOŚĆ RZECZY- dwa:
Wyjątkowej urody torba

Torba przez chwilę wychodziła ze mną na zakupy, ale teraz mieszka w łazience i pełni dużo bardziej znaczące i przydatne dla ludzkości funkcje. Służy ubraniom mniejszych gabarytów jako schronienie zanim trafią do prania:)) Pani Agnieszko proszę wybaczyć, że pani wizerunek ozdabia przedmiot tak zwykłego użytku i że torba nieco wyświechtana jest. No ale cóż łazienka do tych królewskich nie należy hihi.

WYJĄTKOWOŚĆ RZECZY- trzy:

Wyjątkowej urody kalendarz filmowy 2010.

OKŁADKA:

STYCZEŃ:

LUTY:
MARZEC:
KWIECIEŃ:
MAJ:
CZERWIEC:
LIPIEC:
SIERPIEŃ:
WRZESIEŃ:
PAŹDZIERNIK:
LISTOPAD:
GRUDZIEŃ:
Wybór zdjęć mój, wykonanie męża:)) Podobny kalendarz ma mój tato, ale z trochę innym zestawem zdjęć. On ma w swoim kalendarzu więcej polskich filmów, w tym jego ukochane (moje też) Barwy ochronne i kadr z Niebieskiego:)) W tym roku mam taki sam kalendarz tylko w mniejszym formacie:)

ZAGADKA: Kadry, z których  filmów mieszkają w moim kalendarzu? kadrów jest 12:))

piątek, 13 maja 2011

Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko, na paluszkach...:(


0 9 rano po włączeniu Trójki w pracy usłyszałam smutną informację, że Piotr "Stopa" Żyżelewicz perkusista VOO VOO  zmarł w nocy po kilkudniowej walce o życie po wylewie.

Smutno:( Bębnił w Armii, w Izraleu i innych zespołach, ale to z Voo Voo grał 20 lat! Nie wyobrażam sobie jak ciężko musi być teraz panu Wojciechowi, panu Mateuszowi i panu Karimowi. To nie była tylko współpraca zawodowa, myślę, że to była wielka przyjaźń. Smutno:(

Czy zasiadł już na chmurce? czy spotkał się z tymi wszystkimi ludźmi kultury i sztuki? Czy już rozpoczęli próby boskiego bandu. Komu Stopa będzie towarzyszył i kogo będzie raczył swoją mistrzowską grą na bębnach? Z kim stworzy ten jedyny, wyjątkowy band? Z Grechutą może?, z Niemenem?,że tak z naszego podwórka. A może spełni swoje młodzieńcze marzenie (nie wykluczone, że takie miał) i zagra razem z Janis Joplin na przykład?, albo z Jimem Morrisonem? hmm wybór jest duży. Pewnie utnie sobie pogawędkę z Richardem Wrightem, bo jakże tu nie zamienić słów paru z jednym z Pink Floydów? :)
Na pewno nie będzie mu tam źle, gorzej z bliskimi, którzy pozostali tu na dole:(


To wcale nie tak, nie tak to miało być.
To w sumie trwa za krótko, by mogło mieć sens.
Od niespapranych rąk aż po ostatni krzyk.
Jestem nieważnym tylko pakietem zdjęć.

Od życia bez łez, do łez nad życiem swoim,
Przepłynę zanim zdążę rozejrzeć się.
Jedno bez drugiego topimy się co noc
W pościeli oceanie, powodzi łez.

Zbuduję wielką Flotę Zjednoczonych Sił,
By razem zwalczyć niebezpieczny Styksu wir.
Styksu wir.

Od życia bez łez, do łez nad życiem swoim.
Przepłynę zanim zdążę rozejrzeć się.
Jedno bez drugiego topimy się co noc
W pościeli oceanie, powodzi łez.

Zbuduję wielką Flotę Zjednoczonych Sił,
By razem zwalczyć niebezpieczny Styksu wir
Styksu wir.

wtorek, 10 maja 2011

I co się szarpiesz za filiżankę dziubas!? :)))


W zeszłą sobotę byliśmy na Kabarecie Hrabi:))))
 Nie zobaczyłam wprawdzie "Dziubasa" na żywo (może to i lepiej, mogłabym niechybnie zejść ze śmiechu i kłopot gotowy) nie był to także program "Kobieta i Mężczyzna" uwieczniony na DVD, zakupiony w szale przez małżonka i pomaziany przez trzech wspaniałych i jedną najwspanialszą, ale była to zupełna świeżynka- program "Savoir -Vivre"  ooooj śmiesznie było!!
Koniecznie muszę zakupić mężowi krawat w konie  żeby mi się w tańcu nie nudziło hihi



DZIUBASA można oglądać setki razy i śmieszy niezmiennie od lat:)
Tym uraczyli nas oszalałych ze śmiechu widzów na bisy:

Ostatnio odkryłam skecz, którego wcześniej nie widziałam i padłam na kolana! Kocham ich po prostu!! Panią Joannę obdarzam szczególnym afektem, od zawsze w dodatku, wcześniej w Potemach teraz w Hrabi i w Spadkobiercach jako Dorin. Jest mistrzynią po prostu i tyle:)
Dodam tylko linka, bo jak próbuje wyszukać skecz za pomocą youtuba i dodać tak jak poprzednie filmy nie znajduję go. Dziwna sprawa hmmm.
http://www.youtube.com/watch?v=okuEvup9gtk czy u Was też tak wygląda nerwowy poranek? hihihi

sobota, 7 maja 2011

Nupagadi Zajęc...za to spóźnianie się:)))

W końcu Zajączek dotarł do mnie z internetowej księgarni z prezentami wielkanocnymi. Nie wiem jakie przygody go spotkały po drodze, ale chyba jakiejś traumy doświadczył, bo nie chciał zostać na marchewce ino rzucił paczkę pod nogi czmychnął za róg i tyle go widziałam:)

Ale przyniósł mi dary nie drogie, a nie byle jakie:

Pan Grzela i Dzieci Sierżanta po całe 2 PLN-y. Ach lubię takie zakupy:) Książki te na zdjęciu są z tych, co to kiedyś zostały rozpoczęte i z różnych przyczyn nie skonsumowane do końca. "Cień wiatru" okazał się niestety wydaniem kieszonkowym, z drukiem wielkości małych robaczków:(

"Bura małpa" Kofty (szczerze polecam!) kosztowała uwaga! 1,50 PLN-ów-rekord. Te tytuły to czarne konie zamówienia. Doskonale wiedziałam co czynie, bowiem te 3 lektury są mi znane i uznałam, że czas nadszedł, by i one zamieszkały w moim domku:)
Całość zamówienia wyniosła mnie 58 PLN-ów. Kocham Dedalusa, kocham!

Zajączek mój okazał się jednak nienasycony bo dokupił mi jeszcze dwie książki (już w normalnej niestety cenie) Zajączku dziękuje. Zacne z ciebie stworzonko, zacne:)

Jako, że zakupy były duże to w ramach promocji mogłam sobie wybrać prezent w cenie 19.99 zł. Wybrałam:
To się nazywa zaoszczędzić 20 złoty i mieć radochy po pachy. Książka ta bowiem obfituje w świetne zdjęcia i komentarz pana Jacka Fedorowicza więc jest zabawnie i niegłupio a do tego sentymentalnie (szczególnie wzruszyły mnie akcesoria szkolne na przykład).

Zajączek okazało się, że miał i konszachty z moim mężem. Ugadali się i mi płytki dwie wybrali. Jak czuł się mój mąż w sklepie z Zającem nie pytałam, ale myślę, że raczej dziwnie:))

Gabin:)

i pani Erykah Badu
Się bidulek nie mógł zdecydować a wiadomo, że od przybytku głowa nie boli:)) Szczęśliwie mój mąż wesołego, roztańczonego Zajączka miał do pomocy:)

Może nie jest to post jakoś specjalnie finezyjny, ale tak lubię się chwalić stosikami (leżącymi tym razem), lubię się dzielić z Wami moją radością:)) Pozdrawiam ciepło:)

niedziela, 1 maja 2011

Post bez tematu, czyli o tym jak mnie gdzieś nie będzie, sprzątaniu i pewnej "Stopie":))


Muszę się pożalić:(
Tak sobie kilka dni temu myślałam jakby tu spędzić ten długi majowy weekend. Wielkiego wyboru nie było już na starcie, więc umyśliłam sobie jadąc rowerkiem do pracy, że przecież możemy wybrać się na koncert majówkowy do Wrocławia! Tak to jest myśl!

 Pamiętałam, że w jednym dniu na jednej scenie pojawią się aż trzy dla mnie ważne kapele: "Hey", który ukochałam sobie szczególnie po ostatniej płycie, "Dezerterek" moja młodość durna i chmurna i panowie Waglewscy jako Tworzywo.
 Ehh jakże się ucieszyłam!
Niestety moja radość nie trwała zbyt długo, bo szybko okazało, że akurat moi ulubieni wykonawcy wystąpią 3 maja:(  A 3 maja to mąż mój sam gra swój koncert nieopodal mojego miasta i niestety moja prywatna "gwiazdka rocka" (hihi) nie może mnie zawieźć do Wrocławia, bawić się przednio tam ze mną i do domku ze mną na pokładzie autka powrócić:(( Nosz cholerka czemu, ach czemuż to akurat tego 3 grają? Wystarczyło by delikatne przesuniecie na 2 maja i świat dziś prezentowałby się dużo lepiej:(

A tak jestem smutna i zła, dodam jeszcze, że jestem także w posiadaniu dyskretnego PMS-u i zupełnie niedawno stoczyłam nierówną walkę z bólem głowy. Niekontrolowane fale złości zalewają mój mózg co czas jakiś, więc postanowiłam przekierować ów złość na sprzątanie i adaptację stolika po komputerku, na stolik wielofunkcyjny. Zabrałam się więc do sprzątania z wielkim zapałem. Jako, że taki zapał nie nawiedza mnie zbyt często, sprzątanie dzisiejsze powinno nosić miano: odgruzowywanie:))
Powoli, sukcesywnie, fragment po fragmencie odkrywałam, że tzw. salon ma panele a pod stertą szpargałów, gazet i książek w nieładzie kryją się różne meble. I niech Was nie zwiedzie fakt, że tydzień temu były przecież święta, a w święta się sprząta...nie, nie. My w tym roku programowo nie sprzątaliśmy, wielkanocne śniadanko spożywając w piżamach, szukając w szale tych jajek co to się gdzieś zaplatały w ogólnym nieładzie:)
Jako, że u nas nie może być normalnie, świąteczne sprzątanie odbyło się znienacka (bo z nacka to już nie to) dziś. Bo taką miałam akurat wenę! Wyprałam także wszystkie zasłonki, obrusiki i kapy na łóżko! (wydarzenie to trzeba chyba odnotować w kalendarzu, jako rzadko spotykane zjawisko hihi)

W pewnym momencie myślałam, że nigdy nie skończę. Kurz mnie udusi, a ja przecież okna otworzyć nie mogę, ponieważ cierpię na najprawdziwszą w świecie fobię pszczołową, osową, trzmielową itp. I oczywiste jest, że jak tylko otworze okno, to wszystkie owady w okolicy przylecą akurat do mnie. Normalnie całeee roooje!! Fobia jest jeszcze straszniejsza, od bodźca ją wywołującego!

I jak już traciłam siłę i wiarę w sensowność wykonywania  tej jakże przeze mnie nielubianej czynności przypomniałam sobie o pewnej płycie przy, której mieszkanie sprząta się niemalże samo! Włączyłam ją i przy numerze 7 miały miejsce w gruzach dzikie harce taneczne. To jest chyba najbardziej energetyczny numer świata, a jak się go słucha bardzo, bardzo głośno i do tego skacze, biega w kółko i śpiewa, to potem już można nie tylko dokończyć sprzątanie, ale i góry przenosić!

A oto ten tajemniczy numer:

http://w634.wrzuta.pl/audio/3agVf3yITr0/voo_voo_-_nim_stanie_sie_tak

Od wczoraj myślę dużo o moim najkochańszym Voo Voo, ponieważ właśnie wczoraj z radyjka dowiedziałam się, że perkusista zespołu (wspomniany na końcu numeru Piotr "Stopa" Żyżelewicz)  po wylewie walczy o życie w szpitalu. Smutno!!!
 Pewnie dlatego takie emocje mi towarzyszyły podczas tego szału tanecznego, który mnie nawiedził. Połączenie euforii z dziwnym wzruszeniem.
 Może to zadziała tak, że jeśli kilka osób odsłucha tego utworu i choć trochę się przy nim pogibię, to wytworzona pozytywna energia doleci do pana Piotra i doda mu sił w walce?
 Umówmy się, że tak to zadziała:))

P.S Mag! to do Ciebie. Zapewne będziesz we wtorek na tym koncercie. I zapewne po powrocie zamieścisz relację z owego wydarzenia. Wiedz moja droga, że tym razem nie przeczytam tego posta. Rozumiesz dlaczego!:)
Pozdrawiam wszystkich majówkowo z lśniącego czystością pokoiku, po kosmetycznych zmianach:)